Sopot – miasto, którego chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać. Nadmorski kurort, najmniejsza część Trójmiasta od lat cieszy się niesłabnącą popularności wśród urlopowiczów. Nie brakuje wśród nich, osób, które chcą mieć w Sopocie choćby małe lokum by spędzać w nim nie tylko wakacje, ale móc wpadać poza sezonem. Urlopowiczów praktycznie już wtedy nie ma, pozostaje natomiast urok miasta i nadmorski klimat.

Sopot ma niespełna 40 tys. mieszkańców. W połączeniu z niewielką powierzchnią, którą można przeznaczyć na budownictwo mieszkaniowe stwarza to warunki do windowania cen nieruchomości. Średnie ceny mieszkań w kurorcie w przeliczeniu za metr kwadratowy przebijają nawet ceny w stolicy.
Jak policzyli analitycy firmy Emmerson, ponad 50% mieszkań dostępnych w Sopocie oferowanych jest w cenie 11-13 tys. zł/mkw. Dla porównania, najtańszych mieszkań w cenie poniżej 8 tys. zł/mkw, jest ok. 1% ogółu.

Tak wysokie ceny cieszą ich właścicieli, którzy myślą o np. o sprzedaży. Są natomiast prawdziwą zmorą dla rodowitych, młodych mieszkańców Sopotu, których zwyczajnie nie stać na mieszkania po 11-13 tys. zł za mkw. Władze miasta próbując bronić się przez opuszczaniem Sopotu przez młode osoby, próbują ratować sytuację za sprawą budowy mieszkań komunalnych. Te dzięki współfinansowaniu przez miasto są o wiele tańsze od budowanych przez prywatnych deweloperów.

Problem w tym, że miasto nie da rady sfinansować wszystkim takich mieszkań. Niewykluczone jest, że coraz więcej młodych małżeństw będzie szukać dla siebie miejsca w pobliskiej Gdyni i Gdańsku, które oferują mieszkania w cenach o 4-6 tys. zł za mkw. niższych niż Sopot. Tym samym w kurorcie przybywać będzie osób starszych i tych, które nie odstraszają horrendalne ceny. Czy jest to sytuacja zdrowa dla funkcjonowania miasta? Zdecydowanie nie, ale w najbliższych latach niewiele się w tej kwestii raczej zmieni.